Posiadałem te kolumny od 1991 do 1994 roku. Powielę ogólnie znane zarzuty wobec ich brzmienia: gwiżdżąco-szeleszcząca góra zabarwiająca nieprzyjemnie średnicę, pudełkowaty bas. Osobiście nazywałem to zawsze brzmieniem klozetowym - bo tak to właśnie brzmiało: jakby kolumny wstawić do muszli klozetowej albo jakiejś rury. Sprzedałem je po 4 latach męczarni, bo odkryłem, że przyjemniej brzmią moje starutkie Tonsile ZG15C, które miałem jeszcze z lat 80-tych. Jeżeli ktoś je zna i wie jak brzmią (żadna rewelacja, mówiąc oględnie), to może wyobrazić sobie jaki to despekt dla Altusów, że ich brzmienie uznałem za lepsze od altusowego.
I tutaj właściwie mógłbym zakończyć, ale nie mogę nie wspomnieć o tym, co spotkało mnie ok. roku temu, a co kazało mi całkiem inaczej spojrzeć na stare altusiczcza. Miałem otóż okazję odsłuchać takie same Altusy 75 jak to je niegdyś miałem po przerobieniu przez profesjonalego tuningowca. Krótko mówiąc, ten dźwięk mnie znokautował. To nie była poprawa niektórych aspektów brzmienia w stosunku do oryginału, który wszak tak dobrze jeszcze pamiętam. To było całkowicie inne brzmienie i nie zawaham się nazwać go wyrafinowanym. Wyrównane. Czyste. Detaliczne lecz nie kliniczne i ani śladu gwiżdżącej maniery. Neutralne chociaż minimalnie ocieplone, ale jednak żadna klucha. Wokale - klasa. Bas - nie podpompowany w wyższym zakresie, nie obniżony efekciarsko, ale jednak sięgający głębin tam gdzie trzeba. No i tu dochodzimy do najlepszego - przeróbka nie polegała na wymianie głośników, a więc to nie one były winne oryginalnie fatalnego brzmienia tych kolumien. Nie będę się rozwodził nad szczegółami zdradzonymi mi przez tuningowca, powiem tylko, że sednem modyfikacji było przeprojektowanie zwrotnicy! Czyli kolumny miały potencjał od początku - gdyby Tonsil nie schrzanił zwrotnicy, to kto wie - może dzisiaj A75 zamiast obiektem drwin byłyby sercem kolekcji każdego polskiego audiofila?